Czym skorupka za młodu… czyli na czym polega i po co dzieciom rozmowy o seksie.

To najbardziej niezwykły post konsultantek erotycznych. Ale uznałam, że w świetle ostatnich dyskusji, na które trafiam w mediach muszę o tym napisać.  Temat ten w sposób bardzo znaczący ma dużo wspólnego z tym, jak w Polsce ludzie reagują na Toyparty i zabawki erotyczne.

matkaDorośli ludzie często wstydzą się mówić o seksie normalnie. Traktują go jako coś tajemniczego, gorszącego, tylko dla dorosłych. Bywa, że zachowują się też i po szczeniacku, kiedy zawiązuje się dialog o seksie.  Choćby na forach w sieci.   Dlaczego? Pewnie dlatego, że ich rodzice nie potrafili z nimi na ten temat rozmawiać.  Emocjonalnie uczyli się, że rozmowa na ten temat jest niestosowna.  A nie ma bardziej trwałej pamięci, niż pamięć emocjonalna.   Nie pamiętamy treści rozmów i pytań – pamiętamy zażenowanie, zgorszenie.   Zupełnie bez sensu, bo rozmowy o seksie SĄ DLA DZIECI.   Nie dla 17-latków. Wtedy jest już DUŻO ZA PÓŹNO na rozmowy o tym, skąd się biorą dzieci.  Wtedy można rozmawiać o rozsądnym wybieraniu partnera, zaufaniu, decyzji “czy to już przyszedł czas”…  Tylko jak nastolatek ma rozmawiać z rodzicami o swoich “seksualnych wyborach”, jak podczas pierwszych prób dialogu z rodzicem był z tych rozmów okradany…

Wyobraź sobie, że masz dziecko w wieku przedszkolnym. To właśnie teraz potrafi werbalizować swoje rozumienie świata, lub brak tego zrozumienia i zaczyna pędzić ku lepszemu wglądowi w to, co dzieje się wokół niego dzieje. Dopytuje się i przy dobrych wiatrach uzyskuje odpowiedzi. Zawsze ma też w zanadrzu kolejne pytanie, jeśli nie czuje satysfakcji z tego, co usłyszało. Z wiedzy o własnym ciele i jego funkcjach jest deprywowane. Zabiera mu się prawo do zadawania trudnych pytań. Trudnych tylko pozornie. “Jak będziesz starszy to się dowiesz.” “Za młody jesteś.” “Oj, to nie dla dzieci!” “Idź się pobaw!”
Dzieci w wieku przedszkolnym najczęściej konfrontują się z koleżankami/kolegami lub własnym doświadczeniem witania na świecie małego rodzeństwa. I nawet jeśli dziecko tak bezpośrednio doświadcza wszystkiego, co się wiążę z urodzeniem się małego człowieka, odmawia się mu podstawowej wiedzy – skąd on się tam w ogóle wziął….

Mój synek zadał mi szereg pytań, na które w pierwszym odruchu chciałam odpowiadać wymijająco – w końcu ma TYLKO TRZY, CZTERY, PIĘĆ LAT!!! Na szczęście otrząsnęłam się z głupoty, jaką chciałam popełnić.   Każde pytanie było dla niego ważne, a odpowiedź na nie mieściła się w tym, przed czym się tak co poniektórzy bronią – w edukacji seksualnej dziecka.  Przytaczając sytuacje postaram się podać wiek, w jakim zadał mi pytanie, lub w jakim doszło do rozmowy.  Nie wszystkie pamiętam, ale kilka zostało mi w pamięci.

***
Tytułem anatomii – nie wiem kiedy tak naprawdę dowiedział się, że chłopaki mają “siusiaki”, a dziewczyny “pisie”. Ale prawdopobonie wcześnie – bo książek anatomicznych przed nim nie chowałam, a pierwsze książeczki o ciele, gdzie był narysowany goły chłopczyk i goła dziewczynka to były książeczki przeznaczone dla wieku niemowlęcego.

Z pewnością miał 2 lata, kiedy tylko miał okazję łaził za gośćmi w domu i pytał:

“Tata ma siusiaka, a mama nie ma, ma pisię. A Ty co masz?”  “Babcia, a Ty co masz?” “A Ty wujek masz siusiaka?”   Jak dochodził do trzech lat zaczęło padać “Pokaż!”
Jestem rysowniczką, narysowałam prosto kobiece narządy płciowe i mu pokazałam. Dziecko uważnie się przyjrzało, i stwierdziło: “Wygląda jak oko, tjudne to”. I temat się skończył. Ciekawość została zaspokojona.

W związku z różnicami anatomicznymi było też dużo dyskusji na temat sikania na siedząco-stojąco. Dowiedział się, że ponieważ są specjalne lejki do siusiania, Panie też mogą sikać na stojąco.

W wieku trzech lat pojawił się temat rodzenia.
“A jak się ujodziłem?”
“Urodziłeś się z brzuszka mamy”.
“Ale jak wyszedłem, z pupy?” (logiczne pytanie, kupa – która jest w brzuchu wychodzi z pupy)
“Nie, nie z pupy” (oczywiście wtedy jak głupia chciałam przeczekać licząc, że nie będzie pytał dalej).
“No to jak? Przez ucho, z nosa, oko?? No jak jak?”
“Pamiętasz naszą rozmowę o tym, że panie mają pisie? No to właśnie tam, oprócz dziurki do siusiania jest specjalne wyjście z brzuszka dla dziecka, jak ma się urodzić. Pamiętasz bajkę o Kreciku z zajączkami, które się rodziły” (tak tak! To bardzo pomogło, nie wiem czy jest dostępna w obiegu, ale można się jej dokopać w internecie, polecam!)
“Pamiętam.” (koniec tematu, ciekawość zaspokojona)

Może nieco wcześniej, może w tym czasie był też temat erekcji. “Siusiak jest twajdy i mi niewygodnie mamo! Czemu jest twajdy?” (temat poranny)
“Siusiak dorosłego pana od czasu do czasu musi być twardy.  Twoje ciało uczy się dobrze działać.  Jak Twój siusiak jest twarty oznacza to, że się rozwijasz i  że jesteś zdrowy – to bardzo dobrze.  To powinno zaraz przejść.   Ale  jak Ci przeszkadza, to choć zajmiemy się czymś.
Kolejnym razem mnie zaskoczył, mówiąc, ze “Jak go trochę ściśnie to mu przechodzi.” Ot i sam odkrył jak sobie pomóc w chwili dyskomfortu.

No i masturbacja też w tym czasie.
Ponieważ mój synek od początku przejawiał inklinacje do kłopotów stulejkowych, trzeba było pilnować czy go nic nie piecze i boli. Dodatkowo ma atopowe zapalenie skóry, wiec swędzenie może wynikać z podrażnienia. Ciężko nie brzmieć jak namolny prześladowca, jak nagminnie pytasz dziecko czemu się dotyka w miejsca intymne. W końcu mogłoby poczuć się napiętnowane, że to robi. Nie chciałam tego.
Pamiętam, jak mój chyba wtedy trzyletni synek leżał w łóżku rano i oglądał bajeczkę. Rączkami przewracał siusiaka.
“Swędzi Cię siusiak? Boli?”
“Nie. Tylko sobie gjam na nim.”
“OK, to jeśli grasz, to możesz tutaj w łóżeczku ale jak coś Cię będzie boleć, swędzieć to koniecznie mi powiedz, OK? Chcę, żebyś był zdrowy.” I wyszłam. Postanowiłam go zostawić z graniem, zabawą sam na sam. Z czasem mu przeszło. Teraz się nie masturbuje tak ewidentnie jak wtedy, choć własnym ptaszkiem się bawi przy okazji kąpieli (znowu, zalecenia urologa do odsuwania napletka) czy sikania, no ale powiedzmy, ze jest to dość typowe zachowanie wielu mężczyzn, nawet dorosłych, więc traktuję to “normalnie”.

No ale pojawia się też temat nagości.  Często w związku z siusiakiem czy pokazywaniem pupy.   Zwracam mu uwagę, że fajnie jest np biegać na golasa, ale nie zawsze jest to stosowne. “Ktoś może czuć się niekomfortowo jeśli będziesz się rozbierał w miejscu mało prywatnym, lub nieodpowiednim.  Na basenie chodzimy w kostiumie kąpielowym, a do pracy ubieramy skromne ubranie.  Na podwórku się nie przejmujemy i w piaskownicy brudzimy drechole, ale w gości ubieramy się czysto i schludnie.  Natomiast na zabawę przebieramy się w kostiumy – każde miejsce wymaga innego stroju.  I tak samo jest z golasami 🙂  Bycie golasem jest fajne, ale trzeba wiedzieć, kiedy można nim być.”

Miał cztery lata, kiedy nieopatrznie włożył głowę do komputera, przy którym pracowałam. Od czasu do czasu wracam do pracy ilustratora i akurat rysowałam bardzo lekkie, lekko karykaturalne, zabawne obrazeczki o kolorycie erotycznym. Na obrazku widniała uśmiechnięta Pani (naga) i uśmiechnięty Pan (nagi) Pan miał wodoczną erekcję.   Tym razem nie zdążyłam schować okna.

“A czemu ten Pan ma takiego sterczącego różowego siusiaka?” (chwila konsternacji się pojawiła, ale na krótko).
“Pamiętasz, jak pytałeś mnie o to czemu siusiak jest twardy? Ten Pan ma teraz twardego siusiaka i on tak mu sterczy właśnie.”
“A dlaczego?”

“Bo być może będzie chciał z tą panią robić dzidziusia. A żeby zrobić dzidziusia z Panią dorosły Pan musi mieć sztywnego siusiaka.”
“A ja też mogę?”
“Nie, mali chłopcy nie mogą.”
“Aha.” (ciekawość zaspokojona, brak więcej pytań, więc nie opowiadam więcej)

Temat menstruacji pojawia się tak oczywiście, jak temat jedzenia witamin. “A dlaczego?”
Dziecko widzi tampony, podpaski, może Cię zastać przy podklejaniu wkładki etc. Panikowałam? W tym przypadku miałam wrażenie, że było mi łatwiej. Sama nie wiem czemu, po prostu.
“A to pielucha?”
“Nie, to nie pielucha, to podpaska.”
“A po co, żebyś się nie posikała?”
“Nie. Panie mają okres i muszą nosić wtedy podpaski. Pamiętasz jak piesek miał niedawno cieczkę i leciała jej krew? Powiedziałam Ci wtedy, że od czasu do czasu, ponieważ pieski-panie rodzą małe szczeniaczki i noszą je w brzuszku, krew musi ten brzuszek oczyścić. (użyłam najprostszego wyjaśnienia z możliwych) Musi zrobić miejsce, jakby Pani-piesek chciała mieć szczeniaczki. Tak samo jest z Paniami – okres to czas, w którym brzuszek szykuje miejsce, jakby chciało się mieć dzidziusia. I krew leci, bo on się czyści.
“I to nie boli?”
“Nie, nie boli i jest zdrowe. Mówi też, że Pani może mieć dzieci – jak się młodej dziewczynie zaczyna okres to ona może już mieć swoje dzieci.”
“To czemu nie ma?”
“Bo nie musi mieć. Może, jeśli chce, ale nie musi. Tylko brzuszek jest zdrowy i przygotowany, jakby chciała.”
“Ty też nie masz dzidziusia.”
“Bo teraz nie chcę mieć nowego dzidziusia, ale jak będę miała mieć to na pewno Ci powiem.”

Jako czterolatek któregoś razu złapał w rączki jakieś czasopismo, na którym Pani na okładce miała bardzo wydatne piersi. W naszej rodzinie zbytnia hojność w tym temacie nie jest spotykana. Wpatrywał się z ogromnym zafascynowaniem.
“A czemu ta Pani ma tak duże listonosze?” (mała uwaga, językowo ciągle mylił mu się biust, biustonosz, listonosz, jako pięciolatek rozróżnia już doskonale, ale lubi prowokować i wygłupiać się nazywając piersi listonoszami dla żartu).
“Biust. Ma duży biust, dlatego że każdy jest zbudowany nieco inaczej – jedna Pani ma małe piersi, inna większe. Tak jak jeden człowiek będzie wysoki, a inny niski, albo ma duży brzuch albo mniejszy.”
“A po co Paniom duże piejsi a Panowie nie mają?”
“Piersi są przygotowane do tego, żeby karmić małe dzieci – jak mama ma małe dziecko, to karmi je mlekiem, które robi się w piersiach.”
“I teraz masz tam mleko?”
“Nie, mleko może być tylko jak się urodzi dzidziusia.”
“I jak ono się robi? Skąd wie, że jest dzidziuś?”
“Po prostu wie, ciało jest mądre i tak zaprogramowane, żeby wiedzieć.”

Mój synek skończył pięć lat. Nadal pyta o seks, a ja mu tej wiedzy i prawa do niej nie odmawiam. Ciągle się gimnastykuję, walcząc z nawykowymi lękami “czy to aby nie za wcześnie!?”. Pilnuję się, żeby powiedzieć “w sam raz” – nie za dużo, nie za mało. Tyle ile akurat potrzebuje i chce dziecko wiedzieć. A dziecko nie ukrywa swojej ciekawości, jeśli nie jest tłamszone w tej kwesti na innych polach. Mój synek nie pytał mnie jeszcze o akt seksualny. O fizyczność niezwiązaną z posiadaniem dzieci. Ale jak zapyta, na pewno mu odpowiem.

Być może popełniłam sporo błędów i popełniam je nadal – staram się używać słów oficjalnych, medycznych, jednak nie zawsze są one adekwatne, żeby do dziecka trafić – żeby zrozumiało, trzeba mówić jego/jej językiem, potem dojaśniać kwestie lingwistyczne. Tak przynajmniej to czuję.

Wierzę też, ze przez samo udzielanie odpowiedzi pokazuję mu świat jako godny zaufania i pozbawiony straszliwych tajemnic, czy zakazanych owoców, które trzeba zerwać, jak tylko “matka i ojciec stracą czujność”. Nie chcę, żeby poszukiwał odpowiedzi na kluczowe pytania, związane też z jego bezpieczeństwem, poza domem lub nie daj boże w internecie, nie chcę, żeby uczył się seksualności z filmów porno. Chcę, żeby ufał rodzicom i umiał zadać im pytania, które być może wydadzą mu się trudne, albo przynajmniej zapytał gdzie taką wiedzę znaleźć. Jeśli nie będę potrafiła odpowiedzieć, przyznam się do tego i odeślę do osoby, która będzie wg mnie najodpowiedniejsza – mam nadzieję, że wtedy też mi zaufa i skorzysta z pomocy tamtej osoby, a nie kogoś, kto mógłby go skrzywdzić – nieumyślnie lub celowo.

Nie rozmawiam z dzieckiem o chuci, o tym, że przy seksie robi się to i tamto, że ludzie “pieprzą się” w kiblu w dysce idąc albo za swoim popędem albo za chęcią przypodobania, nie opowiadam mu o prostytucji i nie wdaję się w szczegóły mojego własnego pożycia seksualnego. Bo dziecko nie ma doświadczeń pożądania jako takiego – ma doświadczenia reakcji fizjologicznych, doświadczenia poznawcze związane z rozrodczością, anatomią i o to właśnie pyta. To jest ta cała edukacja seksualna, przy temacie której tak wielu wpada w histerię.  Nie zapomnę jednego wystąpienia w telewizji, podczas którego realizatorzy za nic nie chcieli pokazać Little Paul’a małego wibratora w kształcie gąsieniczki, z buzią i oczkami.   Pokazali masażery, kosmetyki erotyczne, ale nie ten wibrator. Usłyszałam z reżyserki “to będą oglądać dzieci!”  Pamiętam też, jak zareagowałam “Wypraszam sobie! Dzieci nie mają tak kosmatych myśli jak dorośli, ani  pojęcia do czego to służy i na pewno taki różowy kosmita w kadrze krzywdy im nie zrobi.”   Ostatecznie gadżetu nie pokazano.  A przecież nawet jeśli słyszą słowo masażer, ich wyobraźnia nie sięga tak daleko jak wyobraźnia dorosłego.  Dzieci będą wiedzieć dokładnie tyle ile Ty im powiesz. I jeśli nie będziesz unikać tematu, zaufają Ci.

Jako matka rozmawiam ze swoim przedszkolakiem o seksie. Zawsze, kiedy mnie o to zagadnie i odpowiadam mu na pytania, które padają, choć wierzcie lub nie – łatwo mi nie jest.  Dawniej rodzice mniej chętnie odpowiadali na tak trudne pytania.  Choć nie zapomnę odpowiedzi mojej mamy o istnieniu “trzeciej dziurki” i wyjaśnieniu ogólnym słowa “łechtaczka” – bo je powtórzyłam bez zrozumienia. To były ważne pytania i ważne odpowiedzi, skoro je pamiętam.   Teraz walczę ze sobą, gimnastykuję głowę “jak to powiedzieć”, ale się nie wycofuję.  Nigdy.   Jako rodzic jestem za edukacją seksualną pięciolatków.

Nie zabierajmy dzieciom wiedzy o ich seksualności.